Wysiadamy z pociągu na jednej ze Stacji...wychodzimy na powierzchnie. Rozkładamy mapę...i pierwszy Japończyk jaki nas mija pyta czy pomóc nam w czymś! Czy to nie piękne? Ta życzliwość? Oczywiście, że pomóc! Więc pomógł. Dalej pomocy nie potrzebowaliśmy przez pewien czas ale kiedy znaleźliśmy się już w samej Asakusie gdzie powinien znajdować się nasz hostel zwątpiliśmy. Mnóstwo małych uliczek prawie identycznych. Ale znów pierwsza osoba jaka się zjawiła chciała nam pomóc! Starsza przygarbiona Japonka nie znająca ani trochę angielskiego kazała nam iść za sobą. Zaprowadziła nas do jednego hostelu - kiedy okazało się, że to nie ten to do następnego-dopiero jak weszliśmy do środka nas zostawiła. Ale w środku okazało się że to też nie ten. Tam jednak młodzi japończycy mówiący po angielsku dali nam mapkę i zaznaczyli gdzie jest NASZ hostel. I tak trafiliśmy!
Koniec języka za przewodnika? W Japonii widocznie wystarczy mieć zdezorientowany wyraz twarzy. ;)