Pociągi w Niemczech są strasznie drogie. Zresztą chyba cała komunikacja jest droga. Przeliczyłam że jeżdżąc w poznaniu za "ceny niemieckie" wydawałabym dziennie 40 zł na dojazd do szkoły kiedy faktycznie wydaje 4 zł :| No ale właśnie takim drogim pociągiem udaliśmy się do Bonn. Śliczne miasteczko. Tak właśnie sobie myślę. Aczkolwiek...jest to pierwsze niemieckie miasto w jakim spotkałam tzw "żulów","menelów" ... nie wiem jak ładniej to zjawisko nazwać. W polsce chyba w każdym mieście ...ba! czasem na każdej ulicy można spotkać tych osobników. W niemczech do tej pory nie widziałam.
Co bardzo mi się tam spodobało prócz samego uroku miasta? (czyt. porządek na ulicach, architektura, pomysłowe rozwiązania) Sklep z żelkami ! :D Ale cały sklep ! Caluśki z żelkami...słodkie...mleczne..owocowe..pikantne...z winem...z red bullem... :D Baaaaardzo mi się tam podobało...miła ekspedientka poczęstowała nas żelkami o smaku imbiru...pikantne i o smaku imbiru ;) pokusiłam się i kupiłam o smaku red bull :D pycha :D Ale co tam o żelkach...
Zwiedziliśmy katedrę... Stare mury rzymskie... to było takie fascynujące...ile te mury widziały ?! ...gdyby tylko rzymianie zainstalowali tam jakąś kamerkę to było by coś ;D
Co jeszcze ciekawego w Bonn? Bethoween. Na każdym kroku. Co prawda plastikowy...ale jest :) Jest. I widać dumę tego miasta z tego powodu. i dobrze...dobrze że mają być z czego dumni.
Cały dzień zwiedzania i popołudniu na obiad...do restauracji Meksykańskiej :) Ania zamówiła dla mnie "coś"...i tylko kazała wydać werdykt czy dobre czy nie dobre :) Pyszne :]
No i tu pewne spostrzeżenie...
Niemieccy kelnerzy/kelnerki...
Może są świetnymi aktorami a może to taka mentalność...ale przynoszą kartę do stołu, odbierają zamówienie i przynoszą posiłek z takim uśmiechem na twarzy jak by się spełniali właśnie w tej pracy. Jak by to był szczyt ich marzeń ! Mało tego...wybiegają poza swoje obowiązki ! Myślę że w polsce jak by ci za to nie zapłacono nie zapytałbyś się czy smakuje...czy może coś nie tak...a może coś podać a może zamienić na inną potrawę czy koktajl ( na koszt firmy ! ) Polacy są chyba bardzo...intymni. To nie twój interes co słychać u gościa...zamówił...to musi mu smakować co się będę pytał...jeszcze powie że nie i będzie przysłowiowy "bigos". Uśmiech? Jeszcze mi się zmarszczki mimiczne utworzą i za krem kto zapłaci ? Tak...polacy to stare marudy (spoko ja też :) Nawet na grzecznościowe pytanie "jak leci?" wymienią ci "grzecznościowo" wszystkie swoje problemy. Ale to chyba temat na który można dyskutować a dyskutować "Czynniki mające wpływ na mentalność Polaków".